Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka dni adorował żonę, co mu nie przeszkadzało wymykać się na spotkania z Bożenką Słucką.
Życząc Raszewskiemu jak najlepiej, Magda przejęta była całkiem poważną troską: którą z panien mu swatać? Przy tej sposobności doszła do przeświadczenia, że jest niezwykle wymagająca. W każdej widziała jakieś wady, każda w zestawieniu z panem Jankiem wydawała się wręcz okropna. Człowiek tego pokroju zasługiwał na żonę pod wszelkiemi względami nieprzeciętną. A przedewszystkiem wierną, uczciwą, stałą. Tymczasem o większości okolicznych panien krążyły sprawdzone i niesprawdzone plotki, które w oczach Magdy absolutnie je dyskwalifikowały. Kiedyś, wkrótce po osiedleniu się w Wysokich Progach, Magda oburzała się, ilekroć docierały do jej uszu pogłoski o flirtach i romansach dziewcząt i mężatek z sąsiedztwa. Będąc w „Złotej Masce“, przekonała się naocznie, że zawsze wiadomości podobne są albo z gruntu fałszywe, albo przesadzone. Prawie całe miasto uważało za pewnik, że każda aktorka czy tancerka z miejsca jest do zdobycia za mniejszą lub większą kwotę, że dzień po dniu ma nowych kochanków. Nie było to jednak prawdą. Przynajmniej połowa tych kobiet nie zasługiwała na najmniejszy zarzut, a reszta?... Reszta robiła to z potrzeby: dla utrzymania się przy pracy, dla karjery, czasem dla pieniędzy, częściej jednak z miłości, z prawdziwej i niezawsze słodkiej miłości.
Z biegiem czasu, zbliżając się do coraz to nowych kobiet z okolicy, nabierała o nich coraz gorszej opinji. Poprostu puszczały się. Dla sportu, dla zabicia nudów, dla kaprysu. Oczywiście, było też dużo takich, o których nic złego nie można było powiedzieć, ale te nie cieszyły się popularnością. Młodzież mówiła o nich ziewa-