Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nigdy o władzę nie był zazdrosny, teraz, pragnąc przypodobać się żonie, umyślnie przy każdej sposobności zaznaczał, że najwyższą instancją jest Magda.
Tak układały się stosunki, gdy do Wysokich Progów na kilkudniowy pobyt zjechała panna Klementyna z Radzieńca. Dzięki bystrości swej i spostrzegawczości szybko zorjentowała się w sytuacji i niemal odrazu zajęła wobec Magdy najżyczliwsze stanowisko. Lekceważąc siostrę, jej męża uważając za manjaka, a Ksawerego za półgłówka, nie ukrywała swego uznania dla Magdy. Przeprowadziła iście inspektorski przegląd gospodarstwa, a chociaż oczywiście wiele znalazła usterek i braków, nie żałowała i pochwał.
Ujęta tem Magda, patrzyła w pannę Klementynę, jak na wzór do naśladowania, a że już przedtem szerokie w tym kierunku żywiła ambicje, łatwo przejęła się poglądami panny Klementyny na rolę kobiety-ziemianki: oszczędność, laboratoryjny porządek, handlowa kalkulacja, reprezentacyjność umiarkowana, dyscyplina bezwzględna. Tylko w takiej atmosferze mogą być kultywowane czyste obyczaje, i ład moralny, i stare cnoty szlacheckie.
— Zwłaszcza teraz — mówiła panna Klementyna — gdy ma pani zostać matką, dać życie nowemu dziedzicowi starego nazwiska, należy uprzątnąć tutejsze życie z wszelkich śmieci. Naturalnie, póki żyje moja siostra i jej nieszczęśliwy mąż, nie będzie to możliwe w stu procentach. W każdym razie trzeba w miarę możności odgrodzić ich w ich rezerwacie i uniemożliwić jakikolwiek wpływ na dziecko.
Magda przyznawała pannie Klementynie zupełną rację, a bolał ją tylko lekceważący stosunek ciotki do Ksawerego. Oceniała go sama bardzo nisko, żywiła do