dostaną. Po Towarzystwie i należnościach podatkowych, na hipotece figuruje prawie miljon Banku Gospodarstwa Krajowego. Wszyscy drobni wierzyciele, a tych będzie pewno na drugi miljon, odejdą z kwitkiem.
Nie tylko własna ruina, ale i kompromitacja. Wprawdzie wylatują z majątków nie jedni Runiccy, ale zarwanie niektórych osób jest wprost nieznośnie upokarzające. Zwłaszcza tych znajomych, od których on sam, Ksawery Runicki, brał gotówkę i ręczył słowem za zwrot.
— Właściwie należałoby sobie palnąć w łeb — pomyślał, a po chwili powiedział głośno: — palnąć w łeb.
Zirytowała go ta myśl. Przecie to nie sztuka uciec od życia. Sztuką... sztuką jest... Sztuką, tak, nielada sztuką byłoby znalezienie w przeciągu czterdziestu kilku dni panny z takim posagiem, by można było — spłacić połowę długów. Chodzi przecie o gotówkę. Kto dziś ma taką gotówkę!?
Zaczął w pamięci wyliczać znane i zasłyszane nazwiska. Nie może przecież ożenić się tak, jak wuj Tomasz, z żydówką. Chociaż i żydzi teraz nie mają pieniędzy. Jeżeliby jednak znalazła się taka?... Kazio Laszkowski bywa w takich domach, zna ich wszystkich. Przecież muszą jeszcze być bogaci ludzie.
Zerwał się i zaczął chodzić po pokoju. Oczywiście może kiedyś ożenić się dobrze, ale na ratowanie Wysokich Progów będzie już wówczas zapóźno.
— Sprzedadzą. Napewno rozparcelują...
Zresztą, i o partję będzie trudniej. Pan Ksawery Runicki z Wysokich Progów, to zawsze więcej niż poprostu Ksawery Runicki... Zupełnie inne kwalifikacje.
Rzucił okiem na paczkę pieniędzy, którą położył na stole. Osiem tysięcy kilkaset złotych. Resztki. W do-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/14
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.