Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my żyli?... Ksawery może ożenić się bogato i jeżeli pani...
— ...Dobrze mu życzy — dokończyła Magda z wymuszonym uśmiechem — jeżeli mu dobrze życzę, mam zrezygnować z małżeństwa, czy tak?...
— Oczywiście. Podobacie się sobie? Bardzo pięknie. Będę napewno ostatnią z tych, którzy mogliby coś mieć przeciw temu. Kochajcie się na zdrowie, ale poco małżeństwo?... Przecie to, mówmy szczerze, i dla pani żaden interes... Nie przyjechałam tu, by robić sceny, grozić odmową błogosławieństwa czy podobnemi głupstwami. Poprostu chcę pani przemówić do rozsądku. I jestem przekonana, że porozumiemy się.
— I ja jestem tego pewna. Cóż?... Rezygnuję.
Rozłożyła ręce i wstała. Pani Runicka aż przeraziła się łatwością odniesionego sukcesu:
— Mówi pani serjo?
— Najzupełniej. Rezygnuję, oczywiście, pod tym warunkiem, że Ksawery nie przez panią zrobi mi tę propozycję, lecz osobiście.
— Ależ, broń Boże! — zerwała się pani Runicka — Daję pani słowo, że Wery o niczem nie wie...
— Jakto, więc pani bez jego wiedzy zwraca się do mnie, byśmy we dwie, poza jego plecami rozstrzygnęły o jego przyszłości?... Nie, proszę pani. Nie uważam, bym miała do tego prawo. Owszem, najlojalniej zakomunikuję mu żądanie pani...
— Broń Boże — przerwała z niepokojem pani Aldona, — chyba nie chce pani poróżnić syna z matką! Zaklinam panią: ani słowa o mojej bytności. Zaklinam! Chciałam, by inicjatywa zerwania wyszła od pani, ale skoro... skoro oboje chcecie popełnić szaleństwo, ja umywam ręce.