Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ V.

Nie łatwo przychodziło Magdzie zorjentowanie się w sprawach Wysokich Progów. Najwięcej przeszkód wynikało z usposobienia Ksawerego, który wprost nie umiał stawiać rzeczy jasno. Wstydził się długów, szczególnie osobistych, starał się ukryć sens i znaczenie różnych zobowiązań, a nawet nazwiska wierzycieli drobniejszych, rozmaitych pachciarzy, handlarzy czy służby.
Od dawniejszych wyznań w pociągu zmienił się o tyle, że nabrał przesadnego optymizmu i lekceważył sobie najpilniejsze i najważniejsze sprawy. Magda musiała pamiętać sama o wszystkiem, pilnować wszystkiego. Zaczęło się od doprowadzenia do jakiego takiego porządku ksiąg i rachunków. Panował w nich chaos z tej racji, że prowadzone były częściowo przez Ksawerego, częściowo przez pana Pieczyngę, nieraz zaś nawet przez pisarzy prowentowych.
Stopniowo wszystko to skoncentrowało się w rękach Magdy. Nie ze wszystkiem wprawdzie umiała sobie poradzić, lecz doświadczenie nabyte w okresie prowadzenia administracji Złotej Maski przydało się także o tyle, że wiedziała przynajmniej, do kogo zwrócić się o pomoc.
Pozatem, wierząc w zmysł do interesów pana Biesiadowskiego, zapoznała go gruntownie z całym materjałem. Pan Feliks przyjął wiadomość o zamierzonem małżeń-