Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Aldona kilka razy jeździła do brata, hrabiego Tomasza Holimowskiego, lecz wracała z niczem, była też, według relacji stangreta i w Zalotach, ale pan Tomasz Runicki też widocznie pomocy nie obiecał, gdyż wyjechała z Zalotów bez pożegnania.
Tyczasem rozeszła się po okolicy wiadomość przyniesiona podobno do państwa Mańkiewiczów przez ich kuzyna z Warszawy: — pan Ksawery wyjechał zagranicę, do Paryża, a może nawet do Ameryki, wyjechał oczywiście po to, by ożenić się i przywieźć grube pieniądze.
Pogłoski te nie uspokoiły wierzycieli, natomiast sprawiły to, że pośród rezydentów zapanowała otucha. Powrotu dziedzica wyczekiwano jak zbawienia.
Jego telefon z Warszawy zelektryzował wszystkich, a przyjazd w dwa dni później napełnił serca nadzieją.
Wprawdzie nic do tej nadziei nie upoważniało. Przyjechał taksówką i zabawił zaledwie godzinę. Najpierw zamknął się z panem Pieczyngą, później z matką, potem wszyscy troje udali się do pana Michała, a potem odjechał, zabierając ze sobą neseser pani Aldony.
Tegoż dnia przed pałac zajechały fornalki i zaczęło się coś, co mogło wyglądać na przeprowadzkę. Pakowano i ładowano na wozy najcenniejsze meble, obrazy, stare wina z piwnicy, dywany, bronzy i srebra. Sprowadzono też z sąsiedztwa wszystkie dawniej wysłane rzeczy i wszystko odeszło spiesznie do Warszawy. Pałac ogołocony z najpiękniejszych sprzętów wywierał przygnębiające wrażenie. Pan Michał, bezradny i zakłopotany, raz po raz wybiegał ze swoich pokojów, pani Aldona z twarzą obrzękłą od płaczu snuła się jak cień. Wszyscy to dostrzegli odrazu: nie miała już w uszach swoich wspaniałych butonów, ani pierścionków na palcach.
Z urywkowych, skrzętnie pozbieranych informacyj da-