Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gogo, mocno podchmielony, odprowadził Kate do drzwi jej pokoju. Chciał jeszcze z nią pomówić, lecz pożegnała go uśmiechem:
— Dobranoc, Gogo. Jestem bardzo zmęczona.
— Więc śpij, jedyna, śpij słodko, mój skarbie, królowo moja...
Ale Kate nie myślała o śnie. Zdjęła balową suknię, otuliła się szlafroczkiem i wydobyła z biurka złożony we czworo arkusik papieru z wyznaniem Michalinki. Raz i drugi przeczytała je uważnie. Zawierało wszystko to, co powiedziała przed śmiercią. Na dowód prawdy swoich słów odwoływała się do świadectwa starego kamerdynera Aleksandra, do świadectwa księdza kanonika Grudy, któremu na ostatniej spowiedzi prawdę wyznała, oraz wskazywała na znamię rodzime, które po niej syn odziedziczył.
Wszystko to było dość przekonywujące, wymagało wszakże sprawdzenia i Kate postanowiła niczego nie ujawniać zanim nie sprawdzi. W rzeczywistości była pewna, że zmarła zeznała prawdę. W rzeczywistości wiedziała, że oto trzyma w ręku klucz do tajemnicy, której odsłonięcie zniweczy życie Goga...
— Goga i... moje własne.
— I mam dokonać tego właśnie ja? — odezwała się w niej drżąca refleksja. — Ja sama mam pogrzebać swoje szczęście?...
I nagle uświadomiła sobie, że wszystko przecie od niej zależy, że wszystko jest w jej ręku.
Stary Aleksander w obawie przed sądem i przed utratą dożywocia będzie milczał jak grób, znaku rodzimego na ciele zmarłej nikt nie dostrzeże, nikt na to nie zwróci uwagi, nikomu nie przyjdzie na myśl sprawdzać czy takiegoż znaku nie ma młody hrabia. Pozostaje ksiądz. Lecz ksiądz związany jest tajemnicą spowiedzi i również nie powie jednego słowa.
Nawet ona, Kate, będzie mogła śmiało mu w oczy spojrzeć, bo ksiądz przecie nie wie, że Michalinka przed śmiercią jej wyznała swą tajemnicę i że jej wręczyła tę kartkę...
— A kartka?...
Kartkę wystarczy spalić. Ot, jedna zapałka i nie zostanie z niej nic, szczypta popiołu...