Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie dziwię ci się, drogie dziecko, ważny to dzień w życiu kobiety
— Tak, ciociu, bardzo ważny — pochyliła się Kate nad jej ręką.
Stara pani pocałowała ją w czoło i zauważyła:
— Masz chyba trochę gorączki?
— Nie, ciociu, dziękuję, czuję się doskonale.
Wiele dałaby za to, by móc teraz pójść do siebie, zgasić światło i w ciemności pomyśleć spokojnie, pomyśleć metodycznie o wszystkim. Nie mogło jednak być o tym mowy. Zniknięcie jej wywarło by niezliczone komentarze, a zresztą pełniąc rolę panny domu i zastępując nadto pana Maćka, miała tyle drobnych obowiązków, tyle zajęć, że musiała tu zostać. Tańczyła dużo z Gogiem i z innymi panami, gdyż każdy chciał bodaj przez kilka minut mieć bohaterkę dnia wyłącznie dla siebie. Przyjmowała komplementy, westchnienia, czasami liryczne lub dramatyczne apostrofy młodych mężczyzn z uśmiechem, zdobywała się na dowcipne lub łagodzące odpowiedzi i tańczyła. A w przerwach między tańcami raz po raz odwoływała ją służba. Trzeba było wydawać i zmieniać dyspozycje, a potem, gdy już świt zaglądał w okna, odprowadzać do gościnnych pokojów starsze panie znużone zabawą.
Zabawa jednak nie tylko nie słabła, lecz z każdą godziną stawała się huczniejsza, swobodniejsza, bardziej ochocza. Rozejście się starszyzny i odjazd arcybiskupa przyczyniły się do tym większego ożywienia. O ósmej rano Erazm Bałyński tańczył solo kujawiaka z pełnym kieliszkiem szampana na głowie, potem wąż kotyliona przemknąwszy przez wszystkie pokoje, kredens i kuchnię wśród przepłoszonej służby, zatoczył kilka floresów na gazonie i wrócił do pałacu, by przejść w rozhukanego mazura. O dziewiątej Gogo klęcząc na środku sali pił z pantofelka narzeczonej, a panowie przez otwarte okna palili z rewolwerów na wiwat.
Teraz dopiero podano w jadalni barszcz, wódkę i gorące przekąski, przy czym Kate pełniła funkcje pani domu, gdyż ciotka Matylda od dawna udała się na spoczynek. Dopiero około dziesiątej wszyscy się rozeszli.