Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jąc się z krzesła Strąkowski. — Ależ to jest najlepsza nowela jaką znam.
— Robi wrażenie wstrząsające — odezwał się Gogo.
Drozd wstał i wyciągnął do Polaskiego rękę:
— Winszuję ci. I ta forma. Zupełnie nowa u ciebie. No, niezrównana!
Kuczymiński milczał i Polaski zwrócił się doń:
— A co ty o tym powiesz?
— Nie zgodzę się z Drozdem. Właśnie jedyną rzeczą złą w tej noweli jest jej forma. Forma noweli. Nie rozumiem, Adamie, jak mogłeś nie zauważyć, że to jest sztuka teatralna.
— Oczywiście! — potwierdził Tukałło. — Jedyną formą właściwą dla tego tematu jest teatr. Zresztą cała budowa jest wybitnie sceniczna. Ale upieram się, że to nie jest twoje.
Polaski uśmiechnął się:
— Masz rację. To nie jest moje. Napisał to ktoś zupełnie początkujący. Nie drukował jeszcze nic.
— Kto to? — odezwało się kilka głosów.
— Tego nie mogę powiedzieć bez jego wiedzy.
— Ależ to talent! Talent czystej wody! — zawołał Strąkowski.
— Zupełnie dojrzały talent i to w najszlachetniejszym gatunku — dodała pani Jolanta.
— No, nie zupełnie dojrzały — zastrzegł się Kuczymiński. — Są tam rzeczy, które wymagają głębokiego opracowania. No i sam wybór rodzaju literackiego nie świadczy o dojrzałości ostatecznej. To jest sztuka. Musi to przerobić na sztukę. Ale przyznaję, że odkryłeś nie byle jaką gwiazdę.
Polaski podniósł głowę:
— Myślę, proszę państwa, — powiedział nieco patetycznym tonem, — że odkryłem wielkiego dramaturga. I nie waham się oświadczyć, że w takiej skali nie mieliśmy dramaturga od śmierci Wyspiańskiego. To jest jedyny jego utwór, jaki znam, ale jestem pewien, że spod tego pióra mogą, ba, muszą wyjść jeszcze rzeczy wspaniałe.
— Podzielam twoje nadzieje — przytaknął Tukałło. — Przede wszystkim uderzyło mnie jedno. Ten autor nie boi się osnu-