Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszej kartce w górze widniało nazwisko autora, niżej tytuł: „Dzień siódmy“, a pod spodem objaśnienie: Nowela.
Zajrzał na koniec. Strona sto czwarta. Ostatnie słowa:
„Otworzyła kopertę. Koperta była pusta“.
Polaski przebiegł oczyma, by dowiedzieć się, kto otworzył kopertę i po co, później przerzucił kilkanaście kartek, przejrzał kilka ustępów i zaczął oglądać od początku. Przy śniadaniu, które mu podano, nie przerwał czytania, coś po trzydziestu stronach sięgnął po słuchawkę telefoniczną, nie mógł jednak sobie przypomnieć numeru Tynieckiego, zrezygnował więc, wracając do lektury.
W kwadrans później zadzwonił doń dr Muszkat, by opowiedzieć o zabawnych okolicznościach nagrody literackiej, którą uzyskała Salomea Kozicka. Poplotkowali trochę o wczorajszych libacyjkach, po czym Polaski powiedział:
— Posłuchajno, Moniek. Przeczytam ci kawałek dialogu. Jak ci się to podoba?
Muszkat wysłuchał uważnie i zapytał:
— Cóż to komedię piszesz?
— Mniejsza o to. Powiedz mi czy to dobre?
— Jest tu pewien wpływ Pirandella, ale w tej krótkiej partii, wiesz, tego monosylabowego przerzucania się kwestii czuje się Flersa.
— Jesteś kretynem — zirytował się Polaski. Powiedz mi, czy dobre!
— No, znakomite. Ale nic mi nie wspomniałeś, że piszesz sztukę. Jaki tytuł?
— Tytuł?... Znajdziesz w nim wpływ Dostojewskiego: „Zakichani i zasmarkani“.
— Kpisz ze mnie. Ale powiedz serio. Dam do kroniki literackiej, że piszesz dla sceny.
— Ani mi się waż. No, serwus. Nie mam czasu. Nazajutrz Polaski przyszedł do Kate wcześniej niż zwykle. Nikogo jeszcze nie było. Małżeństwo kończyło obiad. Gogo jeszcze nie zupełnie wytrzeźwiał po wczorajszym, ręce mu się trzęsły i białka miał zaczerwienione. Polaski dał się namówić na krem czekoladowy i jedząc powiedział: