Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

serdecznymi pozdrowieniami żadnych. Wiesz, że on mi się coraz więcej podoba. To wcale niezły chłop. Czy zauważyłaś, że zachowuje się tak, jakby chciał nawiązać z nami bliskie stosunki?
— Zachowuje się normalnie.
— W każdym razie już teraz nie mam obawy, że zrobi mi świństwo i cofnie rentę. Przyznam ci się, że wciąż żyłem pod strachem. Nie mówiłem ci tego, ale po takim typie spodziewałem się najgorszych szykan.
— Po takim typie? — zapytała z naciskiem.
— No po takim, jakim się okazał zaraz po tym twoim nieszczęsnym odkryciu. Takim go pamiętam. To straszne zależeć od kaprysu podobnego człowieka.
— Nie sądzę, by należał do ludzi kierujących się kaprysami — zauważyła obojętnie.
— Jakto nie?... Więc dlaczego najpierw kategorycznie odmówił mi jakiejkolwiek renty, a później nagle okazał się hojny?... Kaprys. Ale mniejsza o to. Tak czy owak staraj się dlań być uprzejma. Garnie się do nas, jest zupełnie comme il faut, więc nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy go zrażać i ryzykować zmianę jego humorów.
Zatarł ręce i wyszedł.
Słowa Goga przeraziły Kate. Istotnie w ostatnich czasach nie zadawała sobie trudu, by ukryć sympatię, jaką żywiła do Tynieckiego. Pociągała ją jego indywidualność, której nie umiała określić, odpowiadała jej jego powściągliwość i to, że żadnym słowem, żadnym ruchem, żadnym sądem nie raził. Właśnie nie raził. Tukałło z całą swoją gaskońską wspaniałością, a nawet z tą przesadną elegancją po paru godzinach zaczynał nużyć, Polaski po dłuższym czasie stawał się banalny, nawet Irwing potrafił być męczący. Z Tynieckim można było przestawać zawsze z tym przeświadczeniem, że nie wywoła ani nudy, ani rozdrażnienia. Wszystko odbywało się w nim, a nazewnątrz ujawniało się już w gotowych umiarkowanych i harmonijnych formach.
Kate okazywała mu to, że go wyróżnia i teraz ogarnęła ją obawa, jak Tyniecki to zrozumie? Czy nie przyjdzie mu na