Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powracała do prób zmuszenia go do jakiejkolwiek pracy, co dawniej tak go dręczyło.
Ale to, że milczała, stawało się coraz gorszą dlań udręką. Gogo kilkakrotnie usiłował skłonić ją, albo bodaj sprowokować do krytyki, do wymówek, do potępienia. Zawsze na próżno. Ilekroć pod wpływem nagłych porywów zabierał się do jakichś interesów i starał się wciągnąć Kate w omawianie swoich projektów, odpowiadała:
— Nie znam się na tym. To są męskie sprawy.
Wiedział przecież, że nie wierzyła. Wiedział, że nie brała już ani przez moment poważnie jego zamierzeń.
— Jesteś okrutna — powiedział jej kiedyś, a ona zaśmiała się, udając, że jego słowa bierze za żart.
Nadeszło lato i na zaproszenie księcia Załuckiego wyjechali do jego Horania. Bawił tu również Tukałło, a Irwing przyjeżdżał prawie co dzień. Pomimo w Gogo nudził się na wsi i robił często wypady do Warszawy. Pod koniec sierpnia nie wrócił z jednego z takich wypadków, natomiast Kate otrzymała od Polaskiego depeszę z wezwaniem do najśpieszniejszego przyjazdu.
Goga znalazła w łóżku z obandażowaną głową i w gorączce. Okazało się, że po pijanemu wypadł z dorożki i doznał pęknięcia czaszki oraz jakichś obrażeń wewnętrznych. Lekarz zapewniał, że nie grozi to jego życiu, ale przewidywał, że pacjent co najmniej przez dwa miesiące nie będzie mógł wstać.
Kate stała się teraz pielęgniarką. Przez pierwsze dwa tygodnie niemal nie wychodziła z pokoju chorego, a i później spędzała tam całe dnie, gdyż Gogo chciał ją mieć wciąż przy sobie. Zasypywał ją słowami wdzięczności i czułościami, przysięgał, że już nigdy alkoholu do ust nie weźmie, że natychmiast po wyzdrowieniu przyjmie posadę, jakąkolwiek posadę, byle pracować.
Kate przyjmowała to wszystko z miłym uśmiechem, lecz nie łudził się, by mu się udało wzbudzić w niej wiarę. Wtedy przychodziły nań chwile rozpaczy.
— Nie wierzysz — wołał. — Nie wierzysz mi! Ty mnie zabijesz tą niewiarą.