Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przypominasz to? — zapytał Drozd i zagwizdał łagodną melodię.
— Oczywiście, to jego pastorałka.
— Gdy komponował po pijanemu, umiał robić rzeczy nadzwyczajne. Czy ty wiesz, że mój balet „Cavadonga“ w drugiej części to jego koncepcja?
— A w pierwszej Gounoda — wtrącił Chochla.
— Za to trzecia jest własna Brahmsa — zakończył Tukałło.
— Co za absurdy! — wzruszył ramionami Drozd.
— Nikt tak nie okrada się wzajemnie jak muzycy — powiedział Strąkowski. — Nie mam zbyt dobrze wyrobionego słuchu, ale ileż razy odnajduję podobieństwa. Po prostu plagiaty!
— A cóż się dzieje z Irwingiem? — zapytał Bojnarowicz.
— Jest tu. Tylko na chwilę wyszedł — wyjaśnił Załucki.
Niemal w tejże chwili na progu ukazał się Irwing.
— Właśnie mówiliśmy o tobie. Gdzie byłeś?
— W domu — odpowiedział spokojnie Irwing, witając się z Młocińskim, z Gogiem i z Bojnarowiczem. — Gdy powiedziałeś, żeś zgubił papierośnicę, przypomniałem sobie mętnie, że zostawiłeś ją na stoliku i że ja ją zabrałem. Pojechałem do domu sprawdzić.
— No i oczywiście nie ma?
Irwing zrobił krótką pauzę:
— No i oczywiście jest — powiedział.
— Serio?
— Służę ci i przepraszam, żem tego wcześniej nie zauważył.
Wyjął z kieszeni papierośnicę i położył ją przed Załuckim. Nie spojrzał przy tym na Goga. Wiedział jak wstrząsające wrażenie musiało to wywrzeć na nim. I nie mylił się.
Gogo już przy pierwszych słowach o papierośnicy zaczerwienił się aż po uszy i schylił się niby po upuszczoną serwetkę. Gdy podniósł głowę, papierośnica leżała już na stole. W jednej chwili pojął wszystko. Irwing musiał domyślić się, kto wziął papierośnicę. Pewno Kate mówiła z nim o rzekomo pożyczonych