Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Słuchaj, Ali Baba, nie pożyczałeś wczoraj nikomu kilkuset złotych?
— Nie, nikomu, a o co chodzi? — zdziwił się Załucki.
— Ach, to drobiazg, bez znaczenia.
— A czy zwracał się ktoś do mnie?
— Nie, cóż znowu.
— Bo nie pamiętam. W ogóle źle jest z moją pamięcią. To wpływ alkoholu. Na przykład przed paru tygodniami po pijanemu zaprosiłem na wieś dwóch młodych Weberów na polowanie, i na śmierć o tym zapomniałem. Oczywiście przyjechali, nie zastali mnie i możesz sobie wyobrazić... Wczoraj znowu zgubiłem papierośnicę. Mniejsza oto, że była to rzecz cenna, ale przywiązany byłem do niej. To pamiątka po mojej pierwszej miłości.
Irwing spojrzał nań, lecz nic nie powiedział. Przyszła mu do głowy niedorzeczna myśl: — czy zgubienie papierośnicy Ali Baby nie łączy się w jaki sposób z kłamstwem Goga? O ile jednak w pierwszej chwili sam skarcił siebie za to brzydkie i nieprawdopodobne posądzenie, o tyle w następnej przypomniał sobie, że kiedyś w Moulin Rouge Gogo w nocy zastawił u szatniarza, trudniącego się pokątnie tymi transakcjami, swój pierścionek z brylantem.
Myśl była tak dokuczliwa, że postanowił zaraz ją sprawdzić. Zmyśliwszy jakiś pozór wyszedł i pojechał do Moulin Rouge. Lokal był dopiero co otwarty i jeszcze pusty. W szatni wisiało zaledwie kilka palt. Szatniarz przywitał go z jowialnym uśmiechem na pucołowatej twarzy. Odstawił wazkę, z której jadł właśnie łyżką bigos, wytarł usta wierzchem dłoni i powiedział:
— O, pan baron dziś do nas wcześnie.
— Mam interes do pana — odpowiedział Irwing.
— Do mnie? Służę panu baronowi.
Irwing zawahał się:
— Chodzi o rzecz bardzo poufną.
— Może pan baron na mnie liczyć — zapewnił szatniarz. — Ze mną, to jak kamień w wodę.
— Chodzi mi... Czy nie zastawił kto wczoraj u pana... złotej papierośnicy?