Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od portek Szołochowa, tu skarpetkę Hamsuna, tu gacie Prousta i oto Jeremi Kuczymiński ubrany. Jeszcze mu przypiąć piórko wyrwane z lewego skrzydła expresjonistów i cacy, cacy tralla lilia... Skaczą zadowoleni. Facet gotów. Teraz już wiadomo co i chociażby nie wiem co i jak później, już żadną siłą nie pozbędzie się tych gaci, piórek, wianuszków, skarpetek. Przylepili, psia ich mać.
— Jeszcze nie mogę pojąć o co ci chodzi — spokojnie odezwał się Muszkat.
— O Ładę-Czerskiego.
— Że „Zamknięta ulica“ nie jest podobna do jego dawniejszych utworów?
— Oczywiście.
— Więc przeczytałeś mnie nieuważnie.
— Najuważniej. Wypisałeś same bzdury. Bo już masz swoje szufladki. Otrzymujesz od recenzji książkę Łady. Aha, mam tu jego szufladkę, a na szufladce etykietka. Cóż za fajdaństwo.
— Więc uważasz, że za mało pochwaliłem „Zamkniętą ulicę“?
— Uważam, żeś nie o niej napisał.
— Na to się nie zgodzę — po chwili wahania odpowiedział Muszkat.
— Napisałeś o autorze. O autorze takim, jakiego sobie urobiłeś w swej wyobraźni. A ta zafajdana ulica tak się ma do tego obrazu, jak pies do wiązki siana.
— Mówmy ściśle. Podoba ci się?
— Ani tak, ani nie. Ale jest ciekawa. Dla Łady w każdym razie nowa. Zaskakująca. Po jubileuszu! Cóż u licha, nie rozumiesz tego?
— Być może masz rację. Zresztą napomknąłem o tym, a jeżeli chodzi o prawdę, książka napisana jest niechlujnie. Kompozycja przeciążona, niektóre fragmenty rozrosły się tak, że zaciemniają całość. Istne nowotwory. Na przykład ta wizyta w krochmalni.
Kuczymiński zamachał rękami.
— Człowieku! Nie bronię Łady, tylko napadam na ciebie!
Dyskusję przerwało nadejście Strąkowskiego. Najmłodszy