Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

papierośnicę albo „Pod Lutnią“, albo w „Negresco“ — mówił Gogo.
—...weź jako przykład kult Westy. Gdzież znajdziesz w mitologii heleńskiej jego źródła... — perorował Tukałło.
Chochla siedział osowiały bezmyślnie patrząc w ścianę. Irwing zbliżył się do Kate:
— Rozmawiałem z ojcem — powiedział. — Niestety nie dało się tego przełożyć, bo ojciec dziś po południu wyjechał do Katowic i nie wiedział kiedy wróci. Przypuszczam, że nie zabawi tam dłużej niż kilka dni.
— Dziękuję Fred. Pan jest bardzo dobry..
— Gdy wróci, zaraz się z nim skomunikuję i zawiadomię państwa...
Kate uśmiechnęła się smutno:
— Nie wiem, czy warto trudzić pana i zaprzątać tą sprawą głowę pańskiego ojca. Gogo, niestety, nie myśli poważnie o tym.
Irwing nic nie odpowiedział.
— Ale — zmieniła ton Kate — jestem też trochę zła na pana.
— Na mnie, — zdziwił się.
— Tak. Pan znowu pożyczył memu mężowi pieniądze. Przecie prosiłam pana...
— Ja pożyczyłem?
— No tak, pięćset złotych. Zaraz je panu zresztą oddam. Gogo, gdy nietrzeźwy ma manię pożyczania.
— Ale, czy się pani nie myli? Ja nic przypominam sobie, doprawdy nie przypominam, bym pożyczał mu jakieś pieniądze.
— Czy to ładnie tak wykręcać się?...
— Wcale się nie wykręcam, zapewniam panią. Dałbym głowę, że to jakieś nieporozumienie.
— Widocznie obaj byliście niezupełnie przytomni — uśmiechnęła się Kate. — Zaraz panu przyniosę te pieniądze.
—...bo kult ognia jest wybitną cechą starych przedaryjskich religij europejów — grzmiał nosowym saksofonowym barytonem Tukałło. — Swastyka! Swastyka! Znak ognia!...
— Ja już pożegnam panią — powiedział Irwing — muszę już iść.