Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ga. Ale upieram się, że go pani nie kocha. Pani nigdy nikogo nie kochała. I ten idiota Tukałło, skoro już prorokował pani, powinien był przepowiedzieć pani wielką miłość. Tak, wielką miłość. Bo panią to czeka nieuchronnie. Niech się pani nie uśmiecha, pani Kate. Nic pani przeciw niej nie zaasekuruje. Pani będzie kochała i wtedy dopiero pani dojrzeje. A dojrzeć to znaczy poznać smak życia, dojrzeć to znaczy oddychać pełną piersią, to znaczy mieć uczucia napięte jak anteny, którymi wyławia się z eteru najlżejsze drgnienia. To znaczy w ogóle żyć. Świadome i pełne życie, kobiety zaczyna się od dnia, gdy pokochała. Widziałam u Chochli pani portret, a teraz widzę panią. Czy zauważyła pani tę wielką różnicę, jaka istnieje, pomimo świetnie uchwyconego podobieństwa, pomiędzy panią i tym portretem?
— Nie jestem nim zachwycona — powiedziała Kate.
— Ach, to zrozumiałe. Nie czuje pani siebie taką, jaką przeczuł w pani Chochla. To geniusz. Oto proroctwo dla pani! Będzie pani kiedyś taką, gdy się pani zakocha. Jest pani piękna i teraz, bardzo piękna. Ale, jakby to wyrazić... pięknością bierną, potencjalną, a gdy pozna pani miłość, piękność pani stanie się aktywna. Tak jak na portrecie Chochli. Aktywna, promieniująca, twórcza. Czy pani mnie rozumie?
— Rozumiem, ale nie mogę sobie wyobrazić takich zmian w moim wyglądzie.
— Ach, bo tu nie chodzi o wygląd. Treść w pani się zmieni, tworzywo!
— Nie pragnęłabym tego — lekko wzruszyła ramionami Kate. — Zresztą wydaje mi się, że pani zasugestionowała się portretem pana Chochli i tylko na tej podstawie wyrobiła sobie cały komplet mylnych pojęć o mnie. A właśnie w portrecie zwykłą nieprawdą jest wyraz, wyraz, jakiejś agresywności, zalotności, namiętności, słowem cech, które zawsze były mi obce:
Pani Jolanta zamyśliła się.
— Być może — odezwała się niepewnie — być może.
— Na pewno tak jest.
— Ale wobec tego mam prośbę do pani. Pani Kate, czy zgodzi się pani pozować mi?