Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kate uśmiechnęła się:
— Jak się maluje próżnię?
— O nie — zaprotestowała pani Jolanta — tu o próżni nie może być mowy. Pani jest po prostu jeszcze nie dojrzała.
— Ja? — szczerze zdziwiła się Kate i pomyślała, że malarski wzrok pani Jolanty nie da się wysoko skwalifikować.
— Proszę mnie źle nie rozumieć — zastrzegła się pani Jolanta — miałam na myśli dojrzałość kobiecą. Oczywiście pani jest pewna, że się grubo mylę. Uważa pani siebie za zupełnie dojrzałą, sformowaną duchowo, z charakterem skrystalizowanym, z zasobem pojęć i poglądów unormowanym. Zapewne. I nie zamierzam spierać się o to z panią. Więcej, bo sądzę, że taką była już pani za swoich dziewczęcych lat.
— Więc cóż pani nazywa dojrzałością? — szczerze zaciekawiła się Kate.
— Dla kobiety?... Dla kobiety — odpowiedziała po namyśle pani Jolanta — zupełnie coś innego niż dla mężczyzny. Kobieta, by osiągnąć prawdziwą dojrzałość, musi wiedzieć, nie rozumieć, lecz wiedzieć, co to jest miłość. O, nie mam najmniejszej wątpliwości, że w pani kochano się nie raz. Dziwiłabym się gdyby było inaczej. I teraz przecie widzę, że kocha panią mąż, że wzdycha do pani Adam, a może i Fred Irwing. Ale tu nie o to chodzi. Chodzi o panią. Pani nie kocha się nigdy.
Kate uśmiechnęła się i spróbowała nadać tej rozmowie ton żartobliwy:
— Czy to nie zbyt ryzykowne wygłaszać takie domniemania wobec mężatki w kilka zaledwie miesięcy po jej ślubie?
— A jednak pani Goga nie kocha.
— Jeżeli pani tak dobrze zna duszę kobiecą — powiedziała Kate — nie mogę pojąć, czym pani wobec tego wytłomaczy fakt, że wyszłam za Goga.
— Czy ja wiem... Małżeństwo z rozsądku.
Kate chciała roześmiać się na to, lecz zapanowała nad sobą:
— Nie, proszę pani. Zapewniam panią, że pani z gruntu się myli. — Być może — przyznała pani Jolanta — że mylę się jeśli chodzi o powody, jakimi kierowała się pani, wychodząc za Go-