Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tryzmu i nawet gatunku jego dowcipów, zachwycał ją jednak jako malarz o potężnym indywidualnym talencie. Nigdy nie umiała wytłomaczyć sobie tego procesu chemicznego, który sprawiał, że z tej antypatycznej istoty mogły wydzielać się tak imponujące prądy twórcze. Wszyscy inni z tej paczki tłomaczyli się przez swoją twórczość, byli z nią w zgodzie. Powieści Polaskiego stały może nieco wyżej od niego, powieści Kuczymińskiego miały niższy poziom od autora. Doktór Muszkat takie właśnie musiał pisać krytyki, Jaś Strąkowski takie wiersze, Drozd takie komponować kuntyleny i symfonie. Gdyby Chochla na swoją miarę malował obrazy, byłyby to rzeczy chore o mieszaninie brudnych i krzykliwych barw, o zwyrodniałych kształtach i wstrętnej tematyce.
Pani Jolanta chciała obejrzeć mieszkanie i Kate musiała oprowadzić ją po pozostałych pokojach. Tymczasem rozmowa w gabinecie zeszła na tematy polityczne. Polaski entuzjazmował się reformami prezydenta Roosevelta. Irwing był zdania, że New Deal nie wytrzyma próby życia:
— Runie wszystko i wtedy dopiero zobaczycie krach ekonomiczny, jakiego na świecie jeszcze nie było.
— Mniejsza o to — upierał się Polaski. — Nie chodzi mi o rezultat. Chodzi o fakt, że znalazł się człowiek, który podjął to herkulesowe zadanie. Pomyślcie: odwrócić psychikę całego narodu! Wystąpić już nie przeciw prądowi, lecz przeciw temu co się stało dogmatem, co wrosło w duszę, co od tylu lat było głównym walorem postępu Ameryki! Przeprowadzić granicę potęgi pieniądza w rękach jednostki!
— Mój drogi, Adamie — wziął go za rękę Irwing. — Przecież było wielu takich. I co się z nimi stało? Właśnie chodzi o rezultat, a ten będzie katastrofalny. Roosevelt według mnie jest nierealnym marzycielem.
— Nie o to też chodzi — odezwał się Tukałło. — Chodzi o to, że jest wielkim marzycielem. Rozumiesz? Wielkim! Chodzi o skalę człowieka. A skala wszystkich epokowych wodzów, reformatorów, królów zależna jest od jednej litery.
— Nie rozumiem — wzruszył ramionami Polaski — o jakiej literze mówisz?