Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i głęboką kobietą nie wytrącił cię z twego jałowego far niente, by nie zmusił cię do rozstania się z abstrakcyjną ekwilibrystyką, którą się rozkoszujesz i do wypróbowania sił twego wielkiego ducha w starciu z rzeczywistością. Mówiąc krócej, rezygnujesz z prawdziwych uroków życia, bo się boisz, że im nie podołasz, że im ulegniesz, że staniesz się od nich zależny. Oto podszewka twojej doskonałości.
— Bardzo sprytna teoryjka, ale nie trafia we mnie — spokojnie odpowiedział Tukałło. — Przyznaję, że jestem leniwy, przyznaję, że cenię swoją niezależność i unikam komplikacyj. Stąd jednak nie wypływa bynajmniej racja, że się ich boję. Są mi niepotrzebne. Nie znajduję w nich żadnych uroków. Kobiety potrzebne mi są wyłącznie do zaspakajania moich potrzeb ściśle fizjologicznych. Nie potrzebuję tak, jak wy, dokarmiać się przy nich, odżywiać swego ducha ich emanacjami, podniecać swoją wyobraźnię w konfliktach psychicznych, w gierkach uczuciowych, w zazdrościach i tęsknotach, w ekstazach i kłamstwach. Czy rozumiesz? Nie potrzebuję!
Polaski zaśmiał się:
— Aha! Dziwię się tylko dlaczego w swojej wspaniałej samowystarczalności nie idziesz dalej?
— Jak to dalej?
— No tak, powinieneś być konsekwentny. Pocóż szukasz naszego towarzystwa? Dlaczego potrzebni ci są intelektualiści i ludzie skomplikowani? Oburzysz się, gdy ci powiem, że dokarmiasz się przy nich. To dlaczego zbliżasz się do nas, a nie na przykład do konduktorów tramwajowych, czy członków klubu sportowego „Achilles“?
— To zupełnie inne rzeczy i to trzeba rozróżnić, mój drogi Adamie — potrząsnął głową Tukałło. — A ponieważ tego i tak nie zrozumiesz, dajmy lepiej spokój tej dyskusji.
— O nie, o nie! Nie wykręcaj się!
— Więc dobrze. Powiem ci. Otóż ja was również nie potrzebuję. Nie chciałem stawiać kropki nad „i“ po prostu przez delikatność. Skoro mnie jednak zmuszasz...
— Proszę cię bardzo.