Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pan Maciek był z tytułu pisarzem prowentowym, ale w rzeczywistości sprawował w Prudach tysiące różnych funkcyj. Robił wypłaty, posyłano go na ważniejsze zakupy, jeździł do Poznania dla załatwiania rozmaitych spraw w urzędach, nadzorował służbę w pałacu, a podczas większych zjazdów stawał się czymś w rodzaju ochmistrza dworu, jako że pani Matylda miała doń pełne zaufanie. Pan Maciek był synem Michalinki i bratem mlecznym Rogera. Już z tego tytułu miał na całe życie zapewniony chleb w Prudach.
Kate, wyjmując z apteczki strzykawkę, eter i ampułki z kamforą, powiedziała:
— Niech pan Maciek nie zapomni o wstawieniu drugiego łóżka do pokoju czternastego.
— Tak jest, panienko. Pamiętam o tym.
— A teraz może pan Maciek zajrzy do swojej matki. Idę z zastrzykiem. Znowu czuje się biedactwo gorzej.
— Dziękuję, panienko. Ale teraz nie mam czasu. Jeżeli panienka pozwoli, to może później.
Zawsze był taki obowiązkowy, grzeczny i służbisty, wyprostowany jak struna w swoich długich butach, zielonkawych spodniach i frenczu.
Wprost z kredensu strome schody prowadziły na drugie piętro, gdzie mieściły się pokoje służbowe. Kate szybko przebiegła długi korytarz i weszła do niewielkiej schludnej izdebki. Niczym nie osłonięta żarówka zapełniała pokój jaskrawym światłem. Na wysokim łóżku w białej pościeli leżała Michalinka. Uśmiechnęła się do Kate, z trudem łapiąc oddech.
Puls przestraszył Kate. Był ledwie wyczuwalny. Z pośpiechem napełniła szprycę i zrobiła zastrzyk.
— Dziękuję, panno Kasiu, wyszeptała chora. — Ale chyba już tym razem nie pomoże... Niech panienka idzie, tam zabawa... bal... ślicznie panience w tej białej sukni...
— Posiedzę przy Michalince — pogłaskała ją po ręku Kate. Przy sposobności sprawdziła puls. Nie poprawiał się i uznała za konieczne powtórzyć zastrzyk. Minęło kilka minut. Chora leżała z zamkniętymi powiekami i robiła wrażenie nieżywej. Niespodziewanie odezwała się: