Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Już umrę...
— Będzie Michalinka żyła. Zaraz to przejdzie.
— Nie, panienko. To już koniec. Czuję, że koniec... Panienko... Panience jednej ośmielę się... w tej godzinie... wyznać... w oczy spojrzeć...
Kate była zdziwiona:
— O czym Michalinka mówi?
Widocznie pod działaniem kamfory umierającej przybyło trochę sił. Jej szept brzmiał teraz wyraźniej, a oczy patrzyły przytomnie:
— O grzechu moim, o strasznym grzechu... panienko... Niech Bóg będzie dla mnie miłosierny... Szatan mnie skusił i głupota moja... Szatan mnie skusił i głupota moja... Byłam wtedy młoda, młoda i głupia... Zawczoraj wyznałam na świętej spowiedzi i ksiądz kanonik kazał mi wyjawić prawdę... Tę moją grzeszną tajemnicę...
Przymknęła powieki, lecz zaraz podniosła je znowu i zapytała:
— Czy panienka wie, że byłam mamką młodego hrabiego?
— Owszem, wiem.
— Było to dwadzieścia osiem lat temu... Pani hrabina nie mogła karmić i zawołano mnie do paałcu... Przed miesiącem właśnie urodziłam mego Maćka... Zdrowa byłam, ładna i pokarmu miałam dość na dwoje. I mój syn zdrów był, a synek hrabiostwa jakiś słabowity... Pomyślałam sobie: a może nie wyżyje?... Co mój ma całe życie być w biedzie i w pracy... Szatan takie myśli podsunął... Tylko szatan... I wtedy zamieniłam ich. Tak, zamieniłam...
Kate zbladła i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w twarz umierającej.
— Jakto?... Jakto?... To znaczy?... Co Michalinka mówi?...
— To znaczy, że moim synem jest ten z nich, co teraz uchodzi za hrabiego Rogera Tynieckiego, a prawdziwym Rogerem Tynieckim jest Maciuś Zudra, pisarz prowentowy.
Kate siedziała jak skamieniała. Trudno było nie wierzyć tej kobiecie, a przecież nieprawdopodobieństwo, wręcz nonsens tej rzekomej prawdy, uderzało. Więc Gogo, z jego kulturą, z jego