Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiedzieć w sposób agresywny, lecz opanował się i zauważył tylko:
— Gdyby ten trud nie był moim obowiązkiem, podjąłbym się go z przyjemnością i tak, gdyż trud ten jest dla pani.
Po pauzie zaś dodał:
— Nie wiem wprawdzie, dlaczego interesuje się pani tą podejrzaną damą, do jakiego celu pani dąży, ale proszę mi wierzyć, że chciałbym zrobić wszystko, by ułatwić pani jej zamiary.
— Pan jest bardzo... Pan jest wyjątkowo miły.
W tej właśnie chwili powzięłam postanowienie: powiem mu wszystko. Gdy wyraziłam chęć wyznania mu prawdy, przerwał swoje zajęcie i usiedliśmy na kanapie. Systematycznie i dokładnie punkt po punkcie opowiedziałam mu historię od pierwszego listu miss Normann, aż do ostatniego dnia przed jego przyjazdem.
Na zakończenie dodałam:
— Rozumie pan, że nie podejmowałabym tych wszystkich kroków, gdyby nie względy rodzinne i towarzyskie. Gdyby nie opinia, z którą muszę się liczyć.
— No, i gdyby nie mąż — wtrącił — którego by pani musiała utracić.
Spojrzałam nań ze smutnym uśmiechem:
— Czyż naprawdę może pan przypuszczać, że jakakolwiek kobieta, posiadająca poczucie własnej godności przywiązywałaby wartość do człowieka, który ją tak haniebnie zawiódł?... A gdyby nawet. Czy może pan sobie wyobrazić, że po ujawnieniu takiego stanu rzeczy można dla danego człowieka żywić te same uczucia co przed tym?...
Moje słowa na panu Fredzie zrobiły duże wrażenie, powiedział jednak krótko:
— Rozumiem panią.
— Więc zdaje pan sobie sprawę, co przeżywałam i co przeżywam?... Może pan sobie wyobrazić, że codziennie drżałam na