Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stanęła przed tualetą i nagle zażądała.
— Ale teraz odwróć się, proszę, i nie oglądaj się, póki nie powiem już.
Był posłuszny. Łowił uchem szelest jedwabiu i brzęk zdejmowanej biżuterji na szkle tuaety. Słowo „już“ zabrzmiało cichym szeptem tuż przy nim. Odwrócił się. Zarzuciła mu na szyję nagie amiona. W lustrze ponad jej głową, ujrzał smukłe jej ciało wyprężone od różowych nieco wzniesonych pięt, poprzez strzelistą linję nóg, wąskość wysoko osadzonych bioder, aż do wklęsłego zarysu wygiętego kręgosłupa i wzniesionych łopatek. Pod rękami czuł płonący atłas skóry i pulsującą pod nim krew.
Piótr wrócił o wpół do dwunastej i zastał pana przy stole. Siedział w szlafroku i z apetytem zajadał. Drugie nakrycie było nietknięte.
Z biegiem tygodni Piotr stawał się coraz lepszym znawcą sztuki kinematograficznej. Nie było takiego dnia, żeby wieczorem lub też po południu nie szedł do kina. Niektórych artystów szczerze polubił i miał o ich grze wyrobione zdanie, a nawet nie zawsze się zgadzał z opinją tygodnika filmowego, który kupował systematycznie.
Cały wolny czas poświęcał Dowmunt studjom gospodarczego stanu kraju. Nie wiele wprawdzie na to mógł mieć godzin, gdyż Lena nie chciała rezygnować z jego towarzystwa ani podczas wycieczek samochodowych, ani na swoich fiksach, ani na dancingach, czy w teatrze.
W mieście mówiono już półgłosem o Dowmuncie, wiążąc jego nazwisko zbyt często z imieniem Leny. Doszło to i do Andrzeja dzięki uprzejmości pana Migielskiego, który go odwiedził z racji jakichś formalności meldunkowych.
— Sądzę, że nie będę zbyt niedyskretny — zaczął z uśmiechem — jeżeli przypomnę panu, podnoszoną przezemnie specjalną zaletę tego mieszkania?…
— Specjalną? — nie połapał się Dowmunt. — Owszem jest wygodne.
— Mówiłem kiedyś o innej jego wygodzie, wynikającej, że tak powiem, z położenia geograficznego… —