Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tu Mikielski zrobił oko — pod salonem mód pani Zuzanny.
Andrzej roześmiał się.
— Nie, panie. Tej zalety nie zdążyłem ocenić. Chociaż rzeczywiście widuję na schodach ładne kobiety.
— Tak, tak, proszę pana. U „pani Zuzanny“ ubiera się moc pań z towarzystwa. Ot naprzykład taka pani prezesowa Kulczowa….
Czekał wrażenia. Lecz spotkało go rozczarowanie, gdyż Andrzej ze szczerem zdumieniem zapytał:
— Tak? Nie wiedziałem o tem.
— Sądziłem, że zna pan tę uroczą damę?
— Ależ znam bardzo dobrze. Z domem państwa Kulczów łączą mnie serdeczne stosunki, ale nie wspominali mi o tej „Pani Zuzannie“. To cudownie! Zaintryguje ich pańskiemi wiadomościami.
Na czcigodnem obliczu Migielskiego odbił się zawód. Zaczął mówić o Kulczu. To tęga głowa, co za spryt! Tylko, że to — panie dobrodzieju — niewiadomo, czy to zawsze na korzyść państwu wyjdzie.
— Dlaczego? Jeżeli sam pan powiada, że głowa tęga?
— Eee… — wykręcał się Migielski — cóż ja panu będę wywodził. Przecie pan wie, co waszemu obozowi zarzuca opozycja.
— A pan jest jego przeciwnikiem? — zapytał Dowmunt.
— Broń Boże, ależ Boże broń! — zastrzegał się małemi rączkami Migielski. — Ja tam do polityki się nie mieszam. Co mi po tem? Tak ot tylko, słyszy się, czyta się głosy krytyczne, a kto ma rację, czy tam można wiedzieć.
— Myli się pan, zaliczając mnie do jakiegoś obozu politycznego, — odrzekł Andrzej. — Nigdy polityką się nie zajmowałem, a przecie w obecnych stosunkach politycznych wcale się nie orjentuję, bo — przyznam się, że nawet dzienników nie czytuję.
— Tak? A ja myślałem, że będąc w tak dobrych stosunkach z domem prezesa Kulcza jest pan zdecydowa-