Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dwa miljony! Jestem bogaty! Cały swój majątek oddam! Tylko ratujcie!
Rybacy milczeli. Dużo pieniędzy, bardzo dużo, ale przecie życia pieniędzmi się nie okupi.
— Ratujcie! Młoda kobieta! Matka tego chłopca. Sierotą zostanie!
Z tłumu przecisnął się młody rybak. Powolnym ruchem podciągnął parciane spodnie:
— Ja pójdę — rzekł poprostu.
Dowmunt kurczowo chwycił go za ramię:
— Pójdziecie ze mną?! Macie kuter?
— Mam. Ale żeby jeszcze kto. We dwójkę nie damy rady.
— Ludzie, zapłacę. Wszystko, co mam, oddam!
Znowu zapadła cisza. Młody splunął przez zęby.
— Ja tam pieniędzy nie chcę.
Nagle z tłumu wybiegła stara kaszubka. Chwyciła go za rękę i zaczęła ciągnąć. Nie da syna na pewną śmierć i kutra nie da, bo to jej, nie jego. Męża już straciła i dwuch synów, ostatniego nie da. Tłum milczeniem przytakiwał starej i Andrzej z rozpaczą pojął, że nic zrobić nie zdoła. Wziąłby sam kuter, ale przecież nie da sobie z nim rady… Ale — nagle olśniła go myśl — motorówka!
W przystani stoi ta duża motorówka „Albatros“.
— Kto jest właścicielem motorówki „Albatros“?
Ktoś z letników poinformował, że inżynier Orczakowski z Sosnowca. Mieszka w „Goplanie“.
Do „Goplany“ było zaledwie kilkadziesiąt kroków. Inżynier Orczakowski zabierał się do snu. Słyszał już o wszystkiem i zaczął Dowmuntowi odradzać:
— Panie, to szaleństwo. Łódź wprawdzie jest duża, ale nie na taką burzę. Pewna śmierć i to bezcelowa, bo pańska „Rusałka“ napewno już dawno na dnie.
Dowmunt jednak ani słuchać nie chciał.
— Sprzeda mi pan „Albatrosa“?
Inżynier niechętnie, ale zgodził się.
— Ile?