Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nania. Widocznie doszedł do przeświadczenia, że ten obóz jest pożyteczniejszy dla kraju od tamtego. Dlatego tamci nazywali go zdrajcą…
— No, a przecież każdy człowiek ma prawo zmieniać przekonania. Dlaczego więc zdrajca?
— Naturalnie. Im jednak chodziło o to, że twój ojciec wybrany został do sejmu przez socjalistów, a po wyborach przeszedł do wrogiego obozu.
— Jakto? I zwalczał tamtych?
— No, ma się rozumieć.
Chłopiec zaczerwienił się:
— A czy to było uczciwe?
— Dużo ludzi zmienia przekonania. Całe życie człowiek obserwuje, myśli, dochodzi do nowych poglądów…
— Proszę pana, — zapytał chłopak przerywanym głosem — a czy pan… pan postąpiłby tak, jak postąpił mój ojciec?…
Andrzej spuścił oczy:
— Ja, mój drogi, nie jestem politykiem. Nie znam się na tych rzeczach…
Janek siedział chwilę w milczenia, potem zerwał się i wybiegł do swego pokoju.
Od tego dnia dziwnie spoważniał i tylko dla matki był czulszy, niż dawniej. Uczył się zawzięcie. I kiedy Ewa po miesiącu jego pobytu w nowem gimnazjum udała się do dyrektora, by dowiedzieć się o postępach swego syna, dyrektor rzekł:
— Nie mamy zwyczaju w ciągu roku szkolnego przyjmować uczniów. Dla syna pani zrobiliśmy wyjątek. Ale dalibóg tego nie żałujemy. Bez zarzutu się zachowuje, wzorowo się uczy. Będzie pani z niego miała pociechę. Wyjątkowo inteligentny chłopak.
Miała łzy w oczach, gdy opowiadała to Andrzejowi, a i on był tem szczerze wzruszony. Dnia tego Janek poszedł do jednego z kolegów, by mu pomóc w konstruowaniu aparaciku radjowego, przeznaczonego na wystawę szkolną. Dowmunt miał wrócić do biura o 7-ej,