Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ze wstrętem, z najgłębiej żrącem obrzydzeniem obmyślał środki i sposoby ratowania tej nieszczęsnej kobiety, która, siedząc po tamtej stronie biurka, wpatrywała się w jego przymknięte powieki błagalnem spojrzeniem skośnych zielonych oczu.
Te wizyty stały się dlań nieznośnym ciężarem.
Po każdej rozmowie z Leną wybuchały w nim zawieruchy sprzecznych uczuć. Egoistyczne pragnienie świętego spokoju, patrjotyczne oburzenie na swoją rolę w tej brudnej awanturze, litość dla bezbronnej i tak niezwykle pięknej kobiety, obowiązek dotrzymania cudzej tajemnicy, wdzięczność za jej uczucia, nadzieja wyzwolenia jej z tragicznej pułapki…
Po każdej rozmowie z Leną wracał do domu przygnębiony, a Marta z fałd na jego czole starała się odczytać toczące go zmartwienia. Była wówczas jeszcze bardziej dlań czuła, co Andrzejowi tem więcej przysparzało ciężaru.
Nie łatwo było udźwignąć serwitut, który wziął na swoje barki.
Z innemi przykrościami znacznie łatwiej sobie dawał radę. Miał w usposobieniu tę odporność, którą zaszczepiła mu mozolna walka o byt na Czarnym Lądzie. Dlatego też najczęściej udawało mu się, jeżeli nie jednym skokiem, to wbród przedzierać się przez przeciwieństwa.
Tak stało się i z projektem wielkiej sieci węglowej. Coprawda zdecydowała tu pomoc Żegoty. Jak i przewidywał, Michał bez wahania poparł go w decydujących kołach rządowych, co dało natychmiastowe skutki.
Poczciwy Michał. Narosła mu ta skóra nosorożca, ale przecież i przez nią domacać się można starego przyjacielskiego serca.
— Niech go Bóg sądzi.
Do Andrzeja napisał Żegota króciutki liścik. Chwalił „Adrol“ i zapowiadał, że zamierza „przy jego pomocy podciągnąć moją Ostapówkę”, życzył pomyślności w małżeństwie, na zakończenie zaś donosił, że jest niezdrów.