Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nego, coś zupełnie innej kategorji niż jego pozycja psychiczna wobec kobiet, których był kochankiem. Coś o większem ciężarze gatunkowym, coś wyższej próby. Może jedynie dziecinne studenckie uczucie dla małej Ewuni w Dorpacie głębsze w duszy wyżłobiło koryta, któremi nietylko wzburzona krew płynęła… Było to tak dawno… Było to tak naiwne… Inne kobiety?… Dla jednych pozostała mu iskierka sympatji, dla drugich blado uśmiechnięte wspomnienie. Wśród tych nie mógł zapomnieć i Leny, z którą dzielił jej tajemnicę, której nie mógł odmówić swej pomocy, tak potrzebnej istocie pozbawionej jakiegokolwiek oparcia.
A potrzeba ta przypominała się dość często. Co parę tygodni odzywał się w „Adrolu“ telefon, jakimś innym, zaniepokojonym i niepokojącym dzwonkiem. Podały krótkie słowa, przyciszone monosylaby, a wieczorem, gdy już pusto było w biurze i tylko w gabinecie szefa paliło się światło, woźny otwierał drzwi szczelnie otulonej futrem damie, która często godzinę, a nawet i dłużej półgłosem rozmawiała z szefem. Pan szef w te dni miewał zasępioną twarz i, zwykle tak uprzejmy, nawet na ukłony nie odpowiadał. Musiały tam jakieś przykre odbywać się narady.
Istotnie dawne nici wiążące Lenę z organizacją szpiegowską trudno było przeciąć. Przysięgała sobie i Andrzejowi, że nie spełni ani jednego polecenia swoich zwierzchników, ci wszakże wciąż dawali nowe, grożąc zdemaskowaniem niesubordynowanej agentki. Najprostszem wyjściem z sytuacji byłoby pójście do Drugiego Oddziału Sztabu i szczere przyznanie się do dawnych win. Pociągnęłoby to jednak za sobą konieczność przejścia do wywiadu polskiego, przy jednoczesnem pozornem pozostaniu na usługach Kominternu. To jeszcze bardziej skomplikowałoby położenie Leny i uwikłałoby w sieć beznadziejnie wiążącą.
Pozostawały zatem wybiegi i wykręty, symulowane choroby i aranżowane sytuacje. Nad tem właśnie pracował Andrzej.