Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie za wyjątkiem miast, w całej niemal Polsce ludzie palą w piecach drzewem. Otoż sądzę, że całkowicie nam się opłaci zajęcie się tą sprawą. Do przezwyciężenia są tu dwie trudności: primo dostawa i secundo zmiana palenisk w piecach. Zrobiłem szkic projektu i poleciłem biuru kalkulacji opracować szczegółowy plan. Jeżeli pan nic nie będzie miał przeciw temu, od przyszłej jesieni możemy już rozpocząć.
— Świetnie. I ja już myślałem o tem. Tylko miałem objekcję, czy da się zorganizować tak gęstą sieć składów węgla, jaka tu jest niezbędna. Pochłonie to olbrzymie sumy.
— No naturalnie. Nie zamierzałem też robić tego na nasz rachunek.
— A Związek Kopalń poszedłby tu na spółkę? — zapytał Dowmunt.
— Narazie wahają się, ale przypuszczam, że dobijemy umowy. Najlepiej będzie, jeżeli pan osobiście pojedzie w tej sprawie do Katowic. Tembardziej, że trzeba omówić dostawę stali i żelaza dla fabryki częstochowskiej. To nawet pilna rzecz.
— Żałuję, doktorze, — odparł Dowmunt, — ala ja teraz nie mogę. Będzie pan musiał sam pojechać. Widzi pan, żenię się.
Grzesiak szczerze ucieszył się, a gdy dowiedział się, że szef żeni się z panną Rzecką, nie skąpił gratulacyj.
— Śliczna panna i z dobrego gniazda. A czy to już, że tak powiem, jest oficjalne?
— Całkiem oficjalne — zapewnił Dowmunt — i nic nie miałbym przeciw temu, by wiadomość o moich zaręczynach nie była tajemnicą.
W gruncie rzeczy nietylko nic nie miał przeciw rozgłoszeniu tej wiadomości, lecz pragnął, by się jak najprędzej przedostała do znajomych Leny, którzy nie omieszkają oczywiście natychmiast jej o tem napisać. Wolał zgóry postawić ją przed faktem dokonanym.
Tymczasem pochłonęły go znowu sprawy „Adrolu“