Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zechce pani być dla mnie tak dobra i wyrozumiała?
— Nie wiem, jak mama…
— Oczywiście. Pragnę jednak uzyskać zgodę pani. Więc jeżeli państwo Rzeccy nie będą mieli nic przeciw terminowi, powiedzmy, miesiącnemu, czy nie spotkam sprzeciwu ze strony pani?
Nic nie odpowiedziała, ale w jej spojrzeniu najbardziej pesymistycznie usposobiony sceptyk nie dopatrzyłby się sprzeciwu.
Chłopiec stajenny zabrał konie i Andrzej ucałowawszy dużą kształtną rękę Marty, poszedł przebrać się do obiadu. Tymczasem dziewczyna pobiegła na taras, gdzie jak zwykle, cała familja układała pasjanse.
Pytnia były zbędne. Nie wyłączając uroczystego Władysława, wszyscy z jej wyglądu odrazu odczytali oczekiwaną wiadomość.
Pan Rzecki dostojnie wstał i ucałował córkę w czoło. Pani Rzecka była tak wzruszona, że położyła newkę pik na dyskę karo i czemprędzej zabrała Martę do jej pokoju, gdzie podczas przebierania się córki wysłuchała z wypiekami na twarzy całej relacji.
Jeszcze przed obiadem Andrzej poprosił o audjencję, która odbyła się w gabinecie. Wygłoszono tu cały, szereg wyniosłych aforyzmów, potem przyszła kolej na uściski.
Na zakończenie pan Rzecki zakomunikował Andrzejowi, że posag Marty stanowi kwotę trzystu tysięcy złotych i jest zahipotekowany na Nieszocie.
Pani Rzecka próbowała oponować przeciw tak szybkiemu terminowi ślubu, twierdziła, że niepodobna będzie wydążyć z wyprawą, ale wreszcie przyznała, że nie ma serca odwlekać chwili szczęścia dwojga zakochanych, chociaż tak krótki okres narzeczeństwa nie jest w najlepszym tonie.
Pod koniec posłuchania do gabinetu wpadł jak bomba Roman i bez słowa serdecznie wyściskał Andrzeja.
Obiad minął w nastroju rzewnym i uroczystym, któ-