Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I przecie była zwykłym pionkiem. Właściwie mówiąc, często sama nie wiedziała, poco ma poznajomić kogoś z kimś, poco innemu ma wyznaczyć spotkanie, lub o kogoś prosić, by mu dano posadę, czy awans… Wtedy, wtedy, gdy go pierwszy raz ujrzała w pociągu — to nie był żaden przemysłowiec śląski… szpieg, agent. Kazano jej przewieźć przez granicę i wręczyć jemu jedenaście kopert. Co w nich było, sama nie wie. Pod groźbą śmierci nie wolno jej było złamać małych lakowych pieczęci…
— Musiałam służyć jak pies, jak niewolnica, gdy kazali, musiałam rzucać swe ciało, jak ścierkę…
Andrzej gwałtownie wstał i chodził wielkiemi krokami po pokoju.
— Andy, Andy, jestem podła, jestem nikczemna… to oni… ta straszna pętla…
Dowmunt przetarł czoło. Było mokre od kropel potu i zimne jak lód. Głos jego stał się bezbarwny i guchy:
— Cóż mam dla ciebie zrobić?
— Nic, nic, tylko teraz pozwolić tu zostać.
— Dlaczego?
— Rano wezwano mnie telefonicznie tam — wskazała na sufit, — a telefony są posłuchiwane… Policja napewno mnie śledziła…
— Więc wie, że tam byłaś?
— Wie, ale nie będzie miała dowodów, jeżeli ty stwierdzisz, że byłam u ciebie od rana…
Patrzyła weń oczyma, w których drżało oczekiwanie.
— To byłoby kłamstwo — zaczął — czyż…
W przedpokoju rozległ się długi przejmujący tryl dzwonka. Lena zerwała się:
Andy! Błagam! Ratuj! To oni…
Westchnął ciężko. Nogi miały ciężar ołowiu, gdy szedł do przedpokoju. Dzwonek znów zaterkotał groźnie, uparcie. Uchylił drzwi, nie zdejmując łańcucha. Przez wąską szparę zajrzała nadspodziewanie nisko, tuż nad klamką umieszczona twarz nalana tłuszczem: