Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyszło mi na myśl, że gdybyś odstąpił z jakichkolwiek powodów od zamiaru odbudowania pałacu ściśle według dawniejszego, to miałbym szaloną ochotę pokazać Ci kilka moich projektów. Byłoby to dla mnie prawdziwe szczęście. Ale nie nalegam i broń Boże nie zmieniaj postanowień dla zrobienia mi przyjemności.
Ściskam Cię, Kochany. Vale et me ama.
Twój Justyn“.

P.S. — Zaczynam jutro robić portret Moniki. Tylko nie zdradź się przed nią, że wiesz o tym. Ma to być dla Ciebie niespodzianka — prezent na urodziny. Sama to wymyśliła i prosiła, bym ją na portrecie zrobił ładniejszą, niż jest w rzeczywistości. Marek przez częste patrzenie na tę ulepszoną podobiznę — powiedziała — gotów uwierzyć, że jestem ładna. Gdy ją zapewniłem, że i w oryginale jest bardzo ładna, zawstydziła się. Nie ma nic w niej cienia zarozumiałości.
Justyn”.

Marek Domaszewicz do Moniki Korniewickiej:

„Moja droga Moniko!
Jestem Ci nieskończenie wdzięczny, żeś tak wzięła do serca sprawę Justyna. Jak już pisałem, nie mogę Ci wyjaśnić, na czym ona polega. Przyszedł mi wszakże pewien pomysł, który może okazać się skutecznym remedium na jego cierpienia duchowe. Mianowicie trzeba się postarać, by się czymś, a raczej kimś poważniej zajął. Nie będzie Ci trudno zaprosić na święta do Kopanki kilka Twoich koleżanek? Choćby taką Lusię, albo Dorotkę, czy pannę Żukównę. Może zakocha się w której z nich, a upewniam Cię, że go to wyleczy.
Miłość to najlepsze lekarstwo na wszystkie zgryzoty, kłopoty i nieszczęścia. Wiem coś o tym z osobistego doświadczenia. Gdy się kocha, zapomina się o wszelkich niepowodzeniach, a raczej traktuje się je jako nieważny drobiazg. Czyś to kiedyś zauważyła również?…
U nas tu już wiosna, spóźniona wiosna kresowa. Rzeki ruszyły. Dla rozmaitości zerwało mi mostek na drodze do mia-