Zdaje mi się, że skorzystam z Twojej rady, kochany Marku i pojadę do tej Kopanki. Państwo Korniewiccy nader serdecznie mnie zapraszają. Chcą, bym zaprojektował im w Kopance nową altanę w parku. Ma to być coś w guście tamtejszego dworku. Oglądałem zdjęcia. Dość ciekawy (bo wczesny) polski baroczek z naiwnym i pełnym wdzięku mezoninem. Kombinacja rzadka i to mnie zachęca. Przy tym Monika narzeka, że będzie się nudziła jeżeli nie pojadę z nimi. Jeszcze nie zdecydowałem się, ale chyba lepiej pojechać.
Nie wierzę wprawdzie, by to uwolniło mnie od tej kobiety. Ona na pewno będzie czekała cierpliwie mego powrotu, a ja wiedząc o tym, jednej nocy nie spędzę spokojnie.
Widzę uśmiech na Twoich ustach. Śmiej się. Tyś nigdy nie przeżywał podobnego szaleństwa. Gdybyś zresztą w nie popadł, byłoby cię stać na brutalny gest wobec siebie i wobec niej. Nie umiem tego i to jest moje kalectwo. Nie. Ciebie w ogóle nie mogło spotkać nic podobnego. Tyś zrobił wybór nieomylny. Twoja dziewczyna to stop najszlachetniejszych metali i duszyczka przezroczysta jak kryształ. Możesz być pewien, że od niej nigdy nie doznasz zawodu, tak jak nie zawiedziesz się do śmierci na mojej przyjaźni.
Dobra Monika! Musi wyczuwać, że coś mnie gnębi, bo stała się jeszcze serdeczniejsza i jeszcze lepsza dla mnie. I ja próbuję, o ile stać na to moją skołataną duszę, odpłacać jej serdecznością. Właściwie przecież jest ona zupełnie samotna. Dziadkowie ją kochają, lecz tak duża różnica wieku z natury rzeczy uniemożliwia rzeczywisty i bezpośredni kontakt duchowy. Pomyśl: jako trzyletnie dziecko straciła rodziców. To przecież okropne i tego nic zastąpić nie zdoła, a w dodatku Ty jesteś daleko i rzadko pisujesz. Skarżyła mi się na to. Od tygodnia nie odpowiadasz na jej list.
Twoje sprawy w Banku załatwiłem pomyślnie. Zamówienia zrobiłem. Zaraz po świętach mają Ci wszystko wysłać. Mecenas Jaszczun przekazał Ci dalsze pięć tysięcy, o których wpłynięciu na Twój rachunek wiesz już zapewne.
Wzruszony byłem pozdrowieniami panny Janki. Powinieneś co dzień składać ofiary dobrym bogom, że obdarzyli Cię taką siostrą. Czyż nie rozczula Cię jej poświęcenie?
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/92
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.