Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królewskiego i Krakowskie Przedmieście. Mieszkali właśnie na Krakowskim Przedmieściu.
Gdy dorożka zatrzymała się przed domem, zobaczył po obu stronach bramy wielkie klepsydry:
„ś. p. prof. dr Bernard Kielski...“.

ROZDZIAŁ III

Na odkryte głowy padał śnieg. Ogromny tłum zalegał wokół aleje i ścieżki między grobami. Mowom nie było końca. Podnoszono zasługi zmarłego, zasługi dla rodzimej nauki i sztuki, szeroko rozwodzono się nad zaletami umysłu i charakteru człowieka, który…
Obok pochlipywała panna Magdalena. Ciotka Zamińska, jeszcze bardziej majestatyczna w grubej żałobie, wyrastała z ziemi jak posąg z czarnego marmuru, jej Elenka, skrzywiona boleśnie, jak zawsze wyciągała swoją cienką szyjkę z pokracznie podniesionych ramion i z płaskiej klatki piersiowej. Wuj Roger poruszał siwymi wąsami i nie odrywał złożonej w muszlę dłoni od prawego ucha, jakby bał się uronić chociażby jedno słowo z mów pogrzebowych. W pobliżu tłoczyło się jeszcze kilkanaście osób z dalszej rodziny. Wielu z nich Justyn w ogóle nie znał.
Po drugiej stronie stał Marek. Był już w cywilnym ubraniu, które, zdawało się, zmniejszyło jego wzrost i zwęziło szerokość ramion. Tuż przy nim zobaczył je obie: Jankę i Monikę.
Właściwie dlatego spojrzał w tamtą stronę, że poczuł utkwiony w sobie wzrok. Poznał je od razu. Pannę Domaszewiczównę tak właśnie sobie wyobrażał, natomiast Monika różniła się bardzo od swojej fotografii. Przede wszystkim żadne zdjęcia nie mogłyby oddać kolorytu jej kasztanowatych włosów, jasno orzechowych oczu i cery złotawej i różowej. Była przy tym dość wysoka, smukła, nawet wiotka i w całej postaci, nawet w tych nieznacznych ruchach, które mógł teraz zaobserwować, miała dużo wdzięku. Dostrzegł też i oczy Marka, patrzące na tę dziewczynę z wyrazem zachwytu.
— Tak — pomyślał — ona mi go odbierze. Ona nas rozdzieli.