Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

także, że kochałem cię jeszcze wówczas, gdy byłem na froncie. A zapewne domyślasz się również, dlaczego powstrzymywałem się od wyznania ci moich uczuć. Musiałem przed tym mieć pewność dwóch rzeczy: pewność, że i w tobie takież uczucia dojrzały i pewność, że będę ci mógł dać taką egzystencję materialną, do jakiej przyzwyczaiłaś się od dziecka. Niestety, nie mogłem być przy tobie. Nie łudzę się, że wówczas inaczej formowałyby się twoje uczucia. Przypominając sobie pierwsze chwile po powrocie Justyna, odnalazłem w nich już oznaki twojego dlań kiełkującego uczucia. Wówczas, na moje nieszczęście, tego nie widziałem. Później musiałem odjechać. Z listów Justyna tylko mogłem wyrobić sobie przekonanie, że zajmuję w twoich myślach i twoim sercu… dużo miejsca. Zdawało mi się, że mnie kochasz.
Przetarł oczy i dodał:
— Był to wielki błąd z mojej strony.
Monika potrząsnęła głową:
— Nie Marku. Ten sam błąd i ja popełniłam. I ja na początku myślałam, że to miłość.
Głos jej zadrżał:
— Ale czyż ja ciebie nie kocham?… Kocham cię wciąż, tylko tamto… jest znacznie silniejsze… Tamto to zupełnie coś innego… I gdy tamto poznałam, zrozumiałam co to jest miłość…
Jej oczy roziskrzyły się na jedno mgnienie i znowu przygasły.
— Ale ciebie, Marku, wciąż kocham. Tylko… tylko bez niego nie mam… po co żyć…
— Moniko!
— I powiedz sam, czy to Bóg mnie ukarał za to, że mimo woli skrzywdziłam cię, że lekkomyślnie, zanim zdołałam poznać siebie i zanalizować swoje uczucia, dawałam ci do zrozumienia, że cię kocham?… Jestem tak strasznie nieszczęśliwa… Tak strasznie… Powiedz, czy ty mnie uważasz za podłą?…
— Ale Moniko! — prawie krzyknął! — jak nawet możesz przypuszczać coś podobnego
Wtedy kurczowo chwyciła go za rękę:
— Więc za cóż tak strasznie Bóg mnie karze? Za co?! Za co pogardza mną człowiek, dla którego byłabym gotowa um-