Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak jak się idzie do płatnej dziewczyny,
Co wam wydaje na łup swoje ciało,
I zbliża do ust, niby winne grono,
Pierś, niegdyś świeżą, dziś, ach, tak zmęczoną...

Przyszliście, wiecznie niesyci burżuje,
Chłeptać, wraz z piwem, ciepłą krew artysty,
Rzygnąć w głąb serca co cierpi i czuje,
Za grosz sprzedając wam swój miąższ soczysty,
Marzeń swych tkankę targając na strzępy,
Poto, ażeby śmiech wasz zbudzić tępy.

Witaj, motłochu! siądźmy więc pospołu:
Niech ducha ziści się krwawa gehenna;
Lecz wiedz, że każdy okruch tego stołu,
To jako perlą przeczysta, bezcenna,
Którą my, w męki ofiarnej godzinie,
Wbrew słowom Pisma, rzucamy przed świnie.

Trzeba przyznać, że wrażenie tej lub tympodobnej apostrofy bywało zwykle jak najlepsze. Conférencier nagrodzony hucznym oklaskiem, rzuciwszy jeszcze raz okiem czy obsługa „motłochu“ idzie należytem tempem, opuszczał estradę, aby za chwilę na nią