Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

administrator ze znakomitą sprawnością łączył obie te funkcye. Skoro upewnił się, że stoliki stałych i wpływowych gości umieszczone są w dobrem miejscu, bez przeciągów, skoro roztelefonował do „wzmiankarzy“ potężnych miejscowych Kurjerków, że zatrzymano dla nich najlepsze miejsca, i że czeka się z rozpoczęciem spektaklu na przybycie tych potentatów opinii, skoro rozdzielił parę energicznych napomnień służbie co do szybkiej i gorliwej usługi, wówczas przywdziewał symbol „bohêm’y“ aksamitną kurtkę, układał włosy w nieład, wsuwał przed lustrem ręce w kieszenie i pojawiał się na estradzie, otwierając widowisko w tych mniejwięcej lub tympodobnych słowach:

Przyszliście tutaj poco? czy wy wiecie?
Ha, nie, zaiste. A więc ja wam powiem.
Przyszliście poto, aby, przy kotlecie,
Urągać nam tu swem zwierzęcem zdrowiem,
Pełną kieszenią i wypchanym brzuchem,
Co lśni plugawo pod złotym łańcuchem.

Przyszliście do nas tutaj w odwiedziny,
Wy, którym betów waszych już za mało,