Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A znowu kiedy nań się wzajem patrzę,
Jak go szaleństwo mych skrzydeł orzekło,
By go przez wzruszeń sensacye najrzadsze
Gnać w zwątpień piekło;

Gdy widzę, w jaką kaźń się wprzęga srogą,
Aby się czepić by za kraj mej szaty,
Żal mi nędzarza, co płaci tak drogo
Bilet w zaświaty...

Jam winna temu, że w odmęcie grzechu
Melodyi szuka dla swej biednej pieśni,
Klnąc los swój, iż mej harmonii oddechu
Nie ucieleśni...

(Poeta wydaje dźwięk przeciągły a podejrzany).

Jam winna temu, że to co zamarło
W człowieczej piersi z odwiecznych zrozumień,
Próbuje wskrzesić, lejąc w spiekłe gardło
Żytniówki strumień...

(Poecie haniebnie się odbija).