Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Im bliżéj ujścia swojéj wiecznéj bramy,
Tém czarniejszemi pokrywa się plamy:
Zgryzoty, żalu, lub winy.
Tyle lat temu! a dotąd tak żywo
Pomnę, jak wczoraj, tę chwilę straszliwą,
Gdy poległ syn mój jedyny!
Gdy Hannowerskich muszkietów wystrzały
W ręku Górali ich broń druzgotały,
A na ich czele walczył Dundee śmiały!…[1]
Czemużem razem nie zginął? —
Stało się! — poległ godny ojców męztwa,
Obok z Grahamem, na polu zwycięztwa:
Obok z nim będzie téż słynął!

III.

Na pograniczu w dolinach i górach,
Wzdłuż i wszerz straszna rozbiegła się trwoga;
Po grzązkich bagnach, po zamierzchłych borach,
Lud rzucał domy i krył się od wroga[2].
Na rozkaz Lady, noc całą i rano
Stada i trzody do zamku spędzano.
Niewiasty z dziećmi szły płacząc, gdy męże
Na ich obronę chwytali oręże,
Z wałów Branksomu widziano, jak bury
Dym tu i ówdzie wzbijał się do góry,
I blask na niebie odbijał czerwony: —
Znak, że wróg krwawe rozpuścił zagony.

  1. Margrabia Dundee (z familii Grahamów), wódz powstania w sprawie wygnanych Sztuartów, poległ w bitwie pod Killikrankie. — (Jest on ten sam, który pod imieniem Claverhousa gra jedną z głównych ról w romansie Waltera Skotta, p. t. Purytanie Szkoccy).
  2. Za zbliżeniem się Anglików, pograniczni mieszkańcy Szkoccy uciekali zwykle do lasów lub na niedostępne bagniska; często téż kryli się w podziemnych lochach i jaskiniach, u wejścia których Anglicy zapalali niekiedy wielkie stosy liści suchych i słomy, i tym sposobem ukrytych wewnątrz albo dusili dymem, jak lisów, albo przymuszali do wyjścia.