Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/205

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    A i ten tylko w duszy zasmuconéj
    Obudził pamięć téj wyspy zielonéj.
    Tych dni szczęśliwych, gdy nieraz w poranku,
    W myśliwskiéj sali, lub na wonnym ganku,
    Luby jéj ojciec, do skromnego stołu
    Z gościem Malkolmem zasiadał pospołu;
    Gdy wierna Lufra, z niepokojem w oku,
    Strzegła zawistnie miejsca przy jéj boku,
    A Duglas w męzkich smakując rozmowach,
    Wiódł rzecz z Malkolmem o wojnach i łowach:
    Choć nieraz w ciągu odpowiedź wspak dana,
    Zdradzała inny cel myśli młodziana.
    Ci, co tych prostych rozkoszy doznali,
    Czują ich wartość, gdy je czas oddali! —
    Wtém patrz! podniosła w dół zwieszone skronie.
    Wzrok gore ogniem, twarz rumieńcem płonie;
    Wstrzymała oddech, nastawuje ucha.
    Ku oknu zwolna zbliża się, i słucha! —
    Czyjeż-to głosy, czyjéj pieśni echo,
    Tak ją snąć nagłą natchnęły pociechą? —
    Z małéj wieżyczki, z jéj okien widoméj,
    Z za krat u okna, nócił głos znajomy.

    XXIV.
    Pieśń uwięzionego myśliwca.

    „Smutny mój sokół skrzydłami bije,
    Chart mój zamknięty skomli i wyje,
    Koń się mój zżyma i rży przy żłobie,
    I pan ich w więzach tęskni sam w sobie.