Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/195

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    Nie ma wiatru zachwiać piórem,
    Rozdąć sztandar, co w dół płynie;
    Ledwo chyba nad jeziorem
    Liść gdzie zadrży na osinie. —
    Pusto! — nigdzie żywéj duszy!…
    Próżne szpiegi, czaty marne!
    Nic się nie mknie, nic nie ruszy,
    Prócz gdzie w krzakach spłoszą sarnę.
    I szeregi, jako wały,
    Co skał jeszcze nie spotkały,
    Idą równe, groźne, czarne.

    „Już minęli brzeg Achraju,
    Na równinę wyszli z gaju,
    Przed Trosachu ciasne wrota.
    Znać się boją zdrad górali —
    Obaj wodze rozkaz dali,
    Staje jazda i piechota.
    Mar z Morajem szlą łuczniki,
    By przejrzeli wąwóz dziki.

    XVII.

    „Nagle powstał wrzask tak srogi,
    Gniewu, zemsty, groźby, trwogi,
    Jakby całe piekło wrzasło
    Na powszechnéj wojny hasło.
    I w przestrachu, wstecz z Trosachu,
    Jak dym wiatrem popędzony,
    Tłum łuczników, już bez szyków,
    Wypadł, pierzcha w różne strony: