Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/189

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    „On żądzę chwały zaszczepia w młodzieńca,
    „Uczy dzieł przodków, i w ślad ich zachęca;
    „W pokoju, w wojnie, nierozdzielny z mężem,
    „Sławi go pieśnią, i wspiera orężem;
    „I nie opuści, aż w szczeréj żałobie,
    „Pieśń mu ostatnią zanóci na grobie.
    „Dziś pan mój w więzach; przychodzę mu służyć.
    „To prawo moje; — pozwól mi go użyć!“ —
    — „Mało my wiemy, rzekł Brent, w naszym kraju,
    „O naszych przodkach i ich obyczaju,
    „Ani pojmujem, jak imię, czcze brzmienie,
    „Trzyma w poddaństwie cale pokolenie.
    „Lecz i mój zwierzchnik — błogosław mu Boże!
    „Lord z Bodesertu, nie był złym; — i może,
    „Gdybym to umiał czuć w młodszych mych czasach,
    „I zamiast sarny płoszyć mu po lasach,
    „Szedł raczéj z pługiem za wołem oraczem:
    „Latbym mych nędznie nie styrał tułaczem! —
    „Pójdź dobry starcze! nie prosisz daremno.
    „Obaczysz wodza swojego: — pójdź ze mną!“ —

    XII.

    Rzekł, i ze ściany zdjął pęk zardzewiały
    Kluczów, co u drzwi na haku wisiały;
    Zatlił pochodnię, i sam idąc przodem,
    Wiódł starca ciasnym i krętym przechodem.
    Szli mimo okien z żelaznemi sęki,
    Zkąd słychać w głębi jęk i kajdan brzęki;
    Przez ciemne lochy i ponure sale,
    Gdzie tu i ówdzie rzucone niedbale