Strona:Tłómaczenia t. I i II (Odyniec).djvu/183

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    Ej! fraszki! czart z flaszki za nos nas nie złowi!
    Wypijmy, użyjmy! a figa mędrkowi!“

    „Nasz klecha nam grozi, że ścisnąć dziewczynę,
    To znaczy leźć w piekło po samą czuprynę;
    Że w oczach jéj siedząc djablęta z rogami,
    Zdaleka na człeka rzucają iskrami: —
    Obcesem, z tym biesem, jak tylko się złowi,
    Tańcujmy, całujmy! a figa mędrkowi!

    „Nasz klecha tak uczy, boć mądrą ma głowę,
    By na te łakocie mieć oczy popowe;
    Nas straszy od flaszy, sam djabła chrzci z beczki,
    Sam dla się on pasie niewinne owieczki: —
    Ej! drwijmy, użyjmy, dopókiśmy zdrowi!
    Tańcujmy, całujmy! a figa mędrkowi!“ —

    VI.

    Głos straży zewnątrz przerwał pieśń i wrzawę.
    Ku drzwiom się oczy zwróciły ciekawe;
    Przemknął je żołnierz oparty na dzidzie:
    „Cicho! panowie! Bertram z Gentu idzie:
    „Ale mu werbel zabębnić nie wadzi,
    „Bo nam dziewczynę i barda prowadzi!“ —
    Wszedł Bertram, starzec poznaczony blizny,
    Poważny Flamand, jeden ze starszyzny;
    Z nim bard, i młoda góralska dziewica,
    Pledem po oczy zakrywając lica,
    Weszła, i nagle cofnęła się w kroku,
    Chroniąc się zgrai spójrzeń i widoku. —