„Gdzie się bądźkolwiek najpierwéj ukaże,
„Wszędzie już gęste czyhają nań straże.
„Murdoch przewodnik, co mi go sam zdradził,
„Ma dany rozkaz, by go tak prowadził,
„Że gdzieś śród lasu lub w ciasnéj dolinie,
„Natrafić musi zasadzkę, i zginie. —
„Lecz któż to na nas czeka na rozłogu? —
„Ha! Maliz! witaj! co słychać o wrogu?“
— „Na polach Dunu, za królewską władzą,
„Dwaj Baronowie lud zbrojny gromadzą.
„Widziałem gwiazdę Moraja sztandaru,
„I w czarném polu tarcz Hrabiego Maru.“ —
— „Dobra nowina! sercu wojownika
„Dodaje siły dzielność przeciwnika.
„Kiedyż wyruszą?“ — „Jeśli nie obłudnie
„Szerzą wieść sami, to jutro w południe.“ —
— „Ha! więc gorące mieć będziem spotkanie!
„Lecz gdzie? — Nic nie wiesz o Erneńskim klanie?
„Czy się dziś z nami połączy? gdyż wtedy
„Zaszedłbym wrogom na szczytach Benledi.
„Nie wiész nic? — mniejsza! więc samym czas radzić.
„Wąwóz Trosachu musimy osadzić,
„I walczyć będziem na brzegach Katrinu,
„W obliczu niewiast i starców Alpinu:
„Każdy za wszystko najmilsze na świecie,
„Syn za rodziców, i ojciec za dziecię,
„Mąż i kochanek za oblubienicę. —
„Lecz cóż to? wiatr mi powionął w źrenice?