Ta strona została skorygowana.
Anna.
Tam może łatwiéj dojrzy nas lub spotka.
Aniela.
Darmo! tłok taki! ludzi jak w mrowisku! —
Wracajmy raczéj! — Wszakżeśmy widziały
Siostrę; — dość na tém.
Anna.
Jak to? bez uścisku?
Bez powitania?
Aniela.
Czyż będziemy śmiały
Zbliżyć się do niéj w téj prostéj odzieży? —
Ach nie! już ona do nas nie należy.
Miejsce jéj teraz z królmi i panami!
Któż my jesteśmy, by się równać do niéj? —
Obca nam była będąc jeszcze z nami.
Anna.
Myślisz, że wzgardzi? że się nas zapłoni?
Bertrand.
Wzgardzić?… Król królem, a nikim nie gardzi,
Wita się z każdym; — a onaż tém bardziéj!…
Bo niechaj będzie jak chce wywyższona,
Król przecież zawsze jest wyższy jak ona.
(Z głębi kościoła słychać huk trąb i kotłów).