Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/574

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Frank, co drżał tylko i cierpiał z pokorą,
Olbrzymem wzniósł się nad nieprzyjaciela.
Francya, krusząc pęta swéj niewoli,
Wita na tronie potomka swych króli!

A ja! — ja jedna! — ja, com to zdziałała!
Mnie jednéj szczęście tych wszystkich nie wzrusza! —
Moc potężniejsza serce mi wyrwała,
W obozie wrogów uwięzła ma dusza! —
W proch mię poniża dawana mi chwała,
Hołdem jéj zgryzot jątrzy się katusza.
Stronię od braci, uciekam z ich koła,
By ukryć rozpacz, i wstyd mego czoła! —

Kto? ja? w piersi méj dziewiczéj
Nosić obraz męża? — Ja? —
Światłoż Łaski tajemniczéj
W ziemskiém czuciu zgasnąć ma? —
Ja ludu mego pasterka,
Ja Boga mego rycerka.
Ja goreć miłością wroga?… —
I nie ściągnęż Niebios gromu?
I nie spłonęż ogniem sromu,
Przed okiem ludzi i Boga? —

(Muzyka przechodzi zwolna w miękką, rzewną melodyą)

Biada, biada! co za tony!
Dźwięk ich, czuję, urzekł mnie.
W każdym, zda się, ulubiony
Głos z wiatrami ku mnie tchnie! —