Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/550

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Filip.

Joanno! wszystko uczynię dla ciebie,
Ale ty nie wiész, jakiéj chcesz ofiary!

Joanna.

Wiém, że jak słońce dla wszystkich na Niebie:
Jak rosa z Nieba: jak wszystkie swe dary
Niebo zarówno dla wszystkich swych dzieci:
Tak Miłosierdzie, które jest od Boga,
Na wszystkich spada, i dla wszystkich świeci.
Wiém, że przebaczyć i miłować wroga,
Jest to zwycięztwo nad wszystkie zwycięztwa,
Natchnienie Łaski, Boskość człowieczeństwa!

Filip.

O! Niepojęta! zkąd ci moc nade mną?

(do Du Chatela).

Zbliż się! — Przebaczam! — Duchu mego ojca!
Przebacz mi równie, że twój wróg zabójca
Ściska dłoń syna, co cię pomścić miała! —
A wy, Bogowie śmierci! których ramię
Sięga szeroko: niech wasz gniew nie pała,
Że wam złożony ślub méj zemsty łamię! —
W waszych tam państwach, gdzie serce nie bije,
Wszystko niezmienne, niezachwiane, wieczne:
Lecz póki człowiek tu czuje i żyje,
Wpływ chwili musi rodzić czucia sprzeczne.

Król (do Joanny).

Com ci nie winien? posłanniczko Boga!
Tyś zawróciła koło méj fortuny;