Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA IV.
Góry — jaskinia — skały Araratu.
Jafet (sam).

Dzikie pustynie! lochy, co się zdacie
Bez dna i granic! i wy dumne góry!
Tak niezachwiane w swych skał majestacie,
I tak wspaniałe w swéj krasie ponuréj:
W płaszczach z mgły białéj, lub w zielonéj szacie
Drzew, jak wy wiecznych, i jak wy nad chmury
Czołem wiejących! Któżby waszéj sile
Nie ufał? w wieczne nie zawierzył trwanie? —
Przecież za kilka dni — może za chwilę,
Może w téj chwili — cóż z was pozostanie?
Gruz! — czcze igrzysko wód! co te otchłanie,
W piekieł aż zda się idące głębiny,
Po brzeg wypełnią, i gdzie swe posłanie
Miał lew, skaczące naniosą delfiny! —
A ludzie — ludzie! bliźni, bracia moi!
Któż z was zostanie, coby nad szerokim,
Jednym was wszystkich grobem — gdy was w swojéj
Głębi pochłonie morze — z łzawém okiem
Wspomniał przynajmniéj o was? — Przyjaciele!
Ziomkowie moi! jestżem ja tak wiele
Lepszy lub gorszy od was, że koniecznie
Przeżyć was muszę — wszystkich! — ach! i wiecznie