Strona:Tłómaczenia t. III i IV (Odyniec).djvu/134

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    „Urząd, paszalik, i skarby Abdalli,
    „Mordercy brata, jak bratu oddali!… —
    „Nie wiész, co w naszym Dywanie niecnota
    „Dokaże mocą intrygi i złota! —
    „Wprawdzie zbyt drogo tę łaskę opłacił:
    „Rozsypał wszystko, czém go mord zbogacił —
    „Ale wnet umiał odzyskać, co stracił! —
    „Jak? spytasz może! — Patrz na te pustynie,
    „Patrz na te ludy konające z nędzy!
    „Z krwi, z łez ich tyran ładuje w swe skrzynie
    „Stosy klejnotów i wory pieniędzy! —
    „Ale dla czego mnie życie ocalił?
    „Czemu nie wygnał? z ócz swych nie oddalił?…
    „Nie wiém — i nawet zgadywać daremnie. —
    „Może zgryzota dręcząca tajemnie:
    „Może nadzieja przebaczenia winie,
    „Gdy krzywdę ojca poprawi na synie,
    „I wzięte jemu, mnie wróci bogactwa:
    „Może cel jaki, lub powód dziwactwa,
    „Złączone z małém ważeniem méj siły,
    „Uśpiły bojaźń, i mnie ocaliły: —
    „Nie wiém. — Lecz przyszedł dzień zdawna żądany,
    „Że nas łączące czas zerwać kajdany!
    „Mściciela we mnie czuć musi zabójca —
    „I ja nie mogę przebaczyć krwi ojca! —

    XVI.

    „W pałacu jego, śród haremu progów.
    „Z między tych nawet, z którymi chleb łamie,